sobota, 5 grudnia 2015

Post próbny :) #2

1. Skąd pomysł na taką nazwę bloga?


Nordycka - Od Mitologii Nordyckiej, oczywiście. Swoją drogą... dostałam od siostry "Magnus Chase i bogowie Asgardu" :3A pozostałe 25? Nie, nie jest to przypadkowa liczba... No spojler, milady.


2. Jaki jeden przedmiot wziąłbyś/wzięłabyś na bezludną wyspę?


Dlaczego mam jechać na bezludną wyspę? Niby fajnie, ale w nocy zimno, są dzikie zwierzęta, może też trujące gatunki roślin, oraz pełno owadów. Jeśli byłaby to taka fajna, mała wysepka to wzięłabym książkę. Umarłabym z głodu czytając Percy'ego Jacksona :'v Ale, czego się nie robi! 


3. Możesz przez jeden dzień być swoją ulubioną postacią(z filmu, książki,, gry… bez różnicy). Kim byś był/a i co być robił/a?


Ugh.. Aa.. Nie mam ulubionej postaci. Ja mam PEŁNO ulubionych postaci. Ludzie, nie każcie mi wybierać. Nie wiem czy byłabym w stanie wziąć 10 ulubionych postaci z filmów i książek, a wy mi tu o jednej... No dobra, wybrałabym An, tak dla zasady. Już mam skoliozę, więc co mi szkodzi. Fajnie by się latało jako wielkie smoczysko *,*


4. Ulubiony film/książka?


Film - Nie wiem, nie wiem, nie wiem... Strażnicy? Ant-man? Jurassic World? Albo jeszcze inne?Książka - ;_; Percy Jackson; Ostatni Olimpijczyk 


5. Co cię najbardziej denerwuje?


Kłamstwa, szyderstwo, fałszywość. Kiedyś było już takie pytanie i nawet pamiętam co w nim napisałam. Denerwuje mnie wyśmiewanie się z ludzi i nazywanie ich "gorszymi" przez to, że np. mają jedną rękę, inną orientację seksualną, są otyłe/są anorektykami, lubią barbie. Fałszywość też jest denerwująca, kiedy ktoś posiada tak zwane fałszywe przyjaciółeczki. Bardzo ale to BARDZO mnie to wkurza -,-


6. Twoja ukochana bajka z dzieciństwa to…?


Z dzieciństwa? KrecikHehe...Tata dał mi ostatnio płytę z odcinkami, muszę nadrobić i sobie przypomnieć :'V


7. Powód, dla którego założyłeś/aś bloga o takowej tematyce?


Lubiłam pisać i chciałam, by inni to ocenili. Chciałam być otwarta na (y) i -(y), nie płakać gdyby ktoś mi powiedział "Boże to jest okropne, usuń to!". Stać się silną i lepiej się rozwijać w pisaniu. A tu taka Pani od polskiego mówi, że piszę za dużo przeżyć wewnętrznych :C 


8. Gdybyś mógł bez żadnych konsekwencji kogoś zabić, kto to by był?


Zabić? Na przykład takiego prezydenta? Nie chce mieć krwi na rękach, ale na pewno kogoś bym wybrała. Nie napiszę tu jednak kogo, bo policja będzie miała dowody, że to ja upozorowałam samobójstwo :3


9. Pytanie dnia: czytasz komiksy czy bazujesz na filmach?


Czytam komiksy, ale niestety nie z Marvela (chodź na święta taki bardzo bym chciała). Chyba raczej bazuje na filmach. Nie wiem czy zauważacie, ale ja zmieniam naturę postaci. Więc proszę mi się nie czepiać, że Deadpool powinien mieć taki czy taki kolor oczu.


10. W jakim miejscu chciałbyś mieszkać? (może być nawet Hogwart XD)


NYC z Gar'em i Nati (która w tym opku nie jest Nat, tylko Tori). Obóz Herosów też brzmi zachęcająco, ale jeszcze mnie nie uznano.


11. Plany na przyszłość?


* Pisać


* Żyć


* Spełniać marzenia


* Cieszyć się


* Znaleźć dobrą pracę


* Mieć kota


* Czytać


* Mieć ogromną domową bibliotekę 


* Nie rozstawać się z wami - czytelnikami


* Wydać jakąś DOBRĄ książkę


ODE MNIE


Cóż, to chyba tyle. Znacie mnie, zwykle nie nominuje i nie poznaje nowych blogów. Jeśli jednak chcecie mnie do jakiegoś zaprosić, piszcie linki pod komami ^^ Na pewno zerknę!


sobota, 22 sierpnia 2015

Nasz nowy (dom XD) blog!

Tam ta ram tam tam! Blue zaprasza wszystkich na nowe opowiadanie o Lego Ninjago (tyle że nie w wersji lego). Kto lubi i kto nie lubi serdecznie zapraszam! Prolog:
Niepełnosprawna Hope uczestniczyła w konkursie Pięknego Czytania. Wracając do domu napotyka grupkę czterech, kolorystycznie ubranych chłopaków. Od jednego bije przyjemne ciepło, głos następnego przypomina głos robota, a chłopak z niezamykającą się buzią ciągle wspomina o dziwnych rzeczach.. jest jeszcze ostatni, poważny i nie nawiązujący bliższych kontaktów. Co takiego ukrywa 4 chłopaków? I o co chodzi z ich różno-kolorowymi strojami? Zapraszam  na hejty i komentarze.
http://ninjago-is-our-life.blogspot.com/  ^^ Pozdrawiam! 

środa, 13 maja 2015

Rozdział 5

      Tajemniczy Żółw wcale nie był taki zły. Można by nawet powiedzieć, że był podobny do mnie. Tak samo waleczny, nieobliczalny i odważny. Po kilku minutach zapomnieliśmy, że walczymy o kamień. Robiliśmy to z uśmiechem i bez chęci zrobienia sobie krzywdy.
-Chcesz się poddać?!-krzyknął

Usłyszałam coś w stylu rozbawienia i szczęścia w jego głosie. Również się uśmiechnęłam
-Nie mogę Ci tego zrobić..-odkrzyknęłam wykręcając mu rękę. Był na tyle silny, że w mgnieniu oka przewalił mnie na ziemię i przygniótł do podłogi. Zakaszlałam z bólu w moich żebrach. Nadal się nie zagoiły. Splunęłam krwią, a kiedy on stracił czujność, przeniosłam ciężar ciała na ręce, przewracając go na skorupę. Byłam od niego słabsza, ale potrafiłam mnóstwo innych rzeczy. Jednym z nich była prowokacja.
Za nami wznosił się wielki budynek, z niebieskim napisem elektrycznym. Podbite oko działało na tyle słabo, że zobaczyłam tylko pierwsze litery-TC. W kilka sekund dopadłam przylegającej do budynku drabiny. Wspinając się zawołałam „Dasz wygrać dziewczynie?” Efekt był natychmiastowy. Mutant zerwał się z miejsca i ruszył za mną. Kiedy zobaczył w którą stronę się kieruję stanął jak wryty. To dało mi kilka sekund przewagi.

-Masz lęk wysokości? –spytałam z kpiną wspinając się po dwa szczeble. Co jak co, ale we wspinaczkach nie byłam taka zła. Uśmiechnęłam się w duchu i odwróciłam do skamieniałego żółwia. Widok mojej twarzy, dał mu do zrozumienia, że nie żartuje.
-Czekaj, nie! -krzyknął i ruszył za mną
Zdyszana wpadłam na dach budynku. Widok stąd był niesamowity. Gwiazdy błyszczały i nawet przesłoniony chmurami księżyc, dawał wystarczająco dużo światła, żebym mogła widzieć dokładnie miasto. W niektórych oknach świeciły się jeszcze lampy, a niektóre już gasły. Za mną słyszałam wspinającego się żółwia. Zza uda wyciągnęłam nóż i przybrałam pozycję bojową. Czerwony zeskoczył z drabiny i skierował we mnie swoje sai.
-Nie powinnaś tu wchodzić
-Niby czemu? -zrobiłam kilka kroków do tyłu- Przecież jest tu bez..-Uważaj!
Krzyknął mutant, przewalając mnie na ziemie. Instynktownie złapałam się za bolące żebra, zwijając się na podłodze. Nad nami przeleciała masa laserów, które niechybnie doprowadziłyby mnie do kalectwa. Za nami usłyszałam kroki. Odchyliłam głowę do tyłu i zobaczyłam grupę ludzi trzymających w rękach lasery. Nie byłoby w nich nic dziwnego, gdyby nie byli tacy sami.

-Istota zwana żółwiem musi zostać wyeliminowana, w miejscu, które nazywa się tym miejscem
-A już myślałem że będzie nudno!
Czerwony wstał i rzucił się do walki z tymi dziwnymi mężczyznami. Pomimo bólu, wstałam i podbiegłam mu pomóc. Co jak co, ale właśnie uratował mi życie. Wskoczyłam na pierwszego człowieka, z próbą powalenia go. Ale nic takiego się nie stało. Ten dziwny facet zniżył głowę, nawet nie mrugając. Złapał mnie za nadgarstki i bez problemu podniósł z ziemi. Coś tu było nie tak, nie zachowywał się jak człowiek
-To roboty! Celuj w brzuch! -usłyszałam Czerwonego
Z całej siły odbiłam się od robo-człowieka uderzając go w brzuch. Usłyszałam jęknięcie czegoś w środku. Wyjęłam nóż i przejechałam nim po twarzy mężczyzny, zdzierając tym samym jego ludzką maskę. Twarz robota zaiskrzyła, a on po chwili przewalił się na plecy. Z jego brzucha wyskoczyło coś na kolor i kształt mózgu. Z obrzydzenia wykopałam to z dachu.
-Dziewczyna będąca wrogiem jest wrogiem w tym miejscu, musi zostać wyeliminowana w miejscu, które jest tym miejscem.
Robot zaczął mierzyć mnie jakimiś światełkami. Tożsamość nieznana- to ci niespodzianka. Po uporaniu się z pierwszym robot-mózgiem zajęłam się następnym. Ich słabym punktem był brzuch, zamieszkany przez jakiegoś różowego kosmitę. Zrobiłam salto w przód, odbijając się z jednej ręki i tym samym przewalając robota. Drugi złapał mnie od tyłu, więc nie wiele się wahając wbiłam mu nóż w tą dziwną istotę. Wydała z siebie bardzo skrzeczący dźwięk, który zapewne był krzykiem. Otrzepałam nóż z zielonej mazi i ruszyłam pomóc Czerwonemu. Dawał radę z blaszakami, jakby robił to od dziecka. Jednak najwyraźniej od dziecka walczył z braćmi. Widziałam, że był coraz bardziej zmęczony. Walka z kosmitami nie była moja działką, ale to przeze mnie żółw musiał walczyć w pojedynkę. Najwyższy czas to zmienić-pomyślałam i ruszyłam mutantowi na pomoc.
Zdyszana powaliłam ostatniego robota. Bezwładnie opadłam na plecy i zaczęłam cicho się śmiać. Takiego wyjścia nie miałam już od dawna. Nie pracowałam dla nikogo, nie musiałam niczego zdobyć i co najlepsze- nie dostawałam za to kary. Mutant wyciągnął sai z metalowej głowy człowieka i tak samo jak ja położył się na dachu.
-Niezła akcja- powiedział, teraz już bez żadnej nienawiści w głosie
-Nieźle walczysz- odpowiedziałam wstając
-Nieźle obrywasz- powiedział śmiejąc się
Za jego plecami coś mignęło. To był robot! Chwycił go za rękę i zarzucił do tyłu, na koniec dachu. W mgnieniu oka wstałam i powaliłam mężczyznę, uderzając go łokciem w brzuch. Nie zważałam czy się przewrócił, wstał, czy pobiegł za mną. Opadłam do koca dachu i chwyciłam mutanta za rękę w ostatniej chwili. Wisząc 20 pięter nad ziemią starał się powiedzieć "dziękuję". Zaparłam się nogami i wciągnęłam go na dach. Na skraju wyczerpania opadłam na plecy, uderzając głową w kamienna podłogę. Nie czułam bólu, czułam tylko wyczerpanie, zadowolenie
-Raphael- usłyszałam jego głos
-Jess- odpowiedziałam ledwo żyjąc
Teraz czułam tylko niepokojące pytanie. Dlaczego sobie pomagamy? Przecież jesteśmy po innych stronach..
***
Właśnie pracowałam nad motorem, kiedy zjawił się Roy z nowymi częściami.

-Było ciężko, ale zdobyłem ten zderzak- powiedział zdyszany kładąc pudło na stole.
Wyjęłam czarną część i zajęłam się jej wymienianiem. Od oryginału różnił się tym, że nie miała ogromnej dziury na środku. Wzięłam do ręki śrubokręt, przykręcając śruby. Słyszałam jak właściciel warsztatu naprawia samochód popijając jakiś gazowany płyn. Miałam tylko nadzieję, że nie być to alkohol i nie odwali mu po tym.

Zabrałam się ostatnich poprawek i w końcu sprawdzania czy kable są sprawne i motor zapali. Usiadłam na miękkim siodełku i przekręciłam kierownicę. Kurz wyleciał z tylnej rury wydechowej, a po pomieszczeniu rozległ się odgłos silnika. Zza ściany wyłonił się Roy, trzymający w ręku puszkę, która okazała się pepsi. Przekazał mi następną i pogratulował pierwszej naprawy
-Chcesz się przejechać?-spytał

Spojrzałam na niego z nie dowierzaniem. Przejechać?
-Stoi tu tak dawno, a właściciel gdzieś wyjechał. Nie sądzę, że szybko wróci, a skoro tobie jako pierwszej udało się go naprawić- masz prawo przejazdu- powiedział swoim łagodnym głosem
Chyba nigdy nie poznałam tak dobrego mężczyzny, Od lat wpajano mi że płeć przeciwna jest brutalna i nie mam prawa jej zaufać, oprócz oczywiście swoich żywicieli. jeszcze raz sprawdziłam czy facet nie żartuje, po czym wystawiłam motor na zewnątrz. Mój motocyklowy szef podał mi czarny kask. Podziękowałam i uwolniłam włosy z zapięcia, które nie zmieściłyby się w kasku. Był już późny wieczór, ale ja nie chciałam czekać do jutra. Usiadłam wygodnie i ruszyłam w głąb miasta, w poszukiwaniu mojego żółwiego przyjaciela..
Znalazłam go, a właściwie ich w mini-samochodzie zbudowanym z motorów. Taki roller coaster z możliwością złączania i rozłączania, który nie jeździ po torach. Całkiem fajne- pomyślałam i przywarłam do motocyklu, przyśpieszając. Włosami powiewał wiatr, czułam się wolna. Przybliżyłam się do żółwi od strony czerwoniaka, który widząc mnie natychmiast się rozłączył. Wyglądało to dość komicznie, kiedy reszta na chwilę nie mogła zapanować nad pojazdami. Zostali znacząco w tyle, ale usłyszałam wściekły krzyk lidera- niebieskiego.
Raphael zbliżył się do mnie, żebyśmy mogli porozmawiać. Zdjęłam hełm i ułożyłam go z tyłu motoru, nie patrząc gdzie jadę. Nie takie rzeczy się robiło-zaśmiałam się w duchu. Zwolniłam, żeby zrównać się z żółwiem. Nie przerażało mnie to, że był mutantem. Już nawet się do tego przyzwyczaiłam.
-Gdzie ukradłaś ten motor?
-Wcale go nie ukradłam. Powiedzmy, że zaczęłam pracować
Mutant wybuchł śmiechem, a ja zabiłam go wzrokiem. Chwila ciszy była tak męcząca, że kąciki ust same mi się podnosiły. W końcu nie wytrzymaliśmy i oboje ryknęliśmy śmiechem. Miło się pośmiać, nie wiedząc nawet z czego. Kilka chwil później Czerwony odebrał telefon. Zaraz, on ma telefon? Usłyszałam coś typu "Jak mogłeś nas wystawić", boże jego brat to serio taki nudziarz? Jak dobrze, że jestem jedynaczką..
Kawałek dalej, w ślepym zaułku zatrzymaliśmy motory i odstawiliśmy je pod ścianę. Usiedliśmy na dachu, patrząc w pełnię księżyca. Pod pojawiły się osiedlowe stado kundli, które akurat teraz wybrały sobie moment, aby powyć do księżyca. Żółw wpatrywał się w nie z ciekawością, zestresowaniem i..strachem?
-Wierzysz w wilkołaki, czy po prostu boisz się psiaków?
-Bardzo śmieszne -skwitował mnie nawet nie podnosząc wzroku- po prostu Mikey zawsze boi się kiedy jest pełnia
Przygryzłam wargę- ten jakby wyczuwając o czym myślę poprawił się- Mikey to mój brat, jest najmłodszy, ale i tak za bardzo strachliwy..
-Każdy się czegoś boi, zgaduję że ty też-uderzyłam go lekko w ramię
-Tsa..-odpowiedział wymijająco
-No już powiedz! No dawaj nie będę się śmiać- zachęcałam go coraz bardziej- Proszę!
-Dobra już dobra. Tylko się nie śmiej, boje się..karaluchów
Próbując powstrzymać śmiech zacisnęłam mocno usta, przykrywając je dłońmi. Nie mogłam wytrzymać, łzy skapywały mi na policzki, ale nadal się nie śmiałam- a przynajmniej próbowałam. Coś zadrapało mnie w gardle, zaczęłam kaszleć, ale w końcu poddałam się śmiejąc.
-Przepraszam- wyjąkałam przez łzy- próbowałam
-Wielkie dzięki pani niczego-się-nie-boję-dodał z sarkazmem, ciekawe czego ty się boisz
-Ja? W mojej głowie pojawiła się pustka. Boję się koszmarów. Boję się duchów, demonów, krwi, śmierci, krzyku, wisielców, samobójstw,ofiar..
-Hej! Dobrze się czujesz?-z omamów wyrwał mnie mutant. Potrząsnęłam mocno głową
-Boję się pająków- wymamrotałam
Nie było to takie kłamstwo. Nie tyle co się ich bałam, obrzydzały mnie. Ale potrafiłam im przyłożyć, czy dotknąć jeśli musiałabym. To tylko taka mała fobia, na tle innych koszmarów. Ktoś taki jak ja, który nie raz widział krew, ma w głowie mnóstwo urazów.
Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, po czym pożegnałaś się rzucając ciche "do zobaczenia" i wsiadłam na motor. Zrobiłam szybki ruch w stronę jego pojazdu i wrzuciłam mu niespodziankę. Oberwę- powiedziałam do siebie. Nałożyłam kask i darząc żółwia ostatnim spojrzeniem tej nocy- odjechałam, aby odstawić motor do warsztatu. O dziwo nie był zamknięty, co tylko upewniło mnie jak w tym mieście ludzie byli naiwni. Chociaż złodziei nie było tak dużo, właściwie to znałam tylko mnie...
Zaspana ruszyłam do mieszkania. Nawet nie pamiętam jakim cudem tam doszłam, ale pierwsze co zrobiłam to spadłam na łóżko i zasnęłam.

niedziela, 22 marca 2015

Nowe odcinki!

Dla fanów TMNT2012:
Zaczęły się nowe odcinki po polsku :) lecą co tydzień w niedzielę na kanale Nickelodeon. Dla osób, które podobnie jak ja nie mają tego kanału, polecam oglądać je na baje.pl oto te, które są już dostępne w internecie:
U twych stóp -odc 53 i pierwszy 3 sezonu
Pogrzebany sekret - odc 54 i drugi 3 sezonu
*uwaga mój materiał zawiera spojlery*
          Trzeci sezon Żółwi rozgrywa się w po wydarzeniach w NY, gdzie Krangi zmutowały całą populacje ludzi. Główni bohaterzy (żółwie, April oraz Casey) mieszkają w domku leśnym, do którego na wakacje jeździła Ruda. W tym miejscu nie brakuje również kłopotów i kolejnych problemów naszych pizzo-żerców (którzy niestety, będą musieli obejść się bez swojej ukochanej pizzy)
          Pierwszy odcinek 3 sezonu, zaczyna się opowieścią April, która opisuję ich zajęcia. Głównym motywem jest chory Leo, który na 3 miesiące zapadł w śpiączkę. Jego wierny brat- Raphael, siedział przy nim nie mrużąc oczu. Donnie opracowywał lekarstwo, które nie okaże się takie świetne i to przez nie, spotkamy się z pierwszymi kłopotami. Mikey wygłupiał się, ale robił też pożyteczne rzeczy(opieka nad kurami)

          Akcja rozpoczyna się od entuzjastycznego krzyku Rapha, co jest przyczyną wybudzenia się Leonarda. Jest on bardzo słaby, musi podpierać się laską, ale jego porywczy brat decyduje już następnego ranka, udać się z nim na zwiad. Kto by się spodziewał, ale Leo niedaleko od domu słabnie i popijając lekarstwo, które tylko go obrzydza- wymiotuje. Jego brat postanawia odprowadzić go do domu, a kamera kieruję się pod ziemię, gdzie wymiociny Leo połączone z mutagennym serum naszego geniusza budzą potwora.
          Następne sceny są rodem z thillerów (może czasem z horrorów), więc osobom -10 nie polecam oglądać tego wieczorem, ponieważ nawet mnie przeszły nikłe ciarki.

          Niestety dla leniwych to koniec, nie chcę abyście odpuścili te odcinki! Zapraszam do ich oglądania, a pod spodem- dzielenia się swoimi opiniami. Spokojnie- kaleka pracuje i nie odpuszcza sobie 4 opowiadań! Myślę, że jeszcze za kilka tygodni będę mogła wrócić :) Trzymajcie się! ~~Nighty

piątek, 27 lutego 2015

Wasze Pomysły na ciąg dalszy

Witajcie ^^ W tym poście niestety nie przedstawię następnego rozdziału. Chciałabym serdecznie podziękować za wszystkie miłe komentarze i wiernych czytelników. Postanowiłam dać wam wolną rękę co do "historii" naszej czwórki Pizzo-Żerców :) A więc o co mi dokładnie chodzi? Z tą historią zaczęłam spontanicznie. Nie miałam zielonego pojęcia jak opowiadanie ma się potoczyć i jak zacząć. Nie miałam choćby próbki rozdziału nigdzie, więc otwarcie powiem- pisałam z głowy :) Może zacznę trochę jaśniej. Brakuje mi pomysłów od rozdziałów 6+ a nie chcę zabierać wam tej przyjemności. Macie już pomysł o czym mógłbybyć jakiś rozdział? Z chęcią przyjmuje wszelkie propozycje. Czy to nawet takie, że żółwie jedzą lody czekoladowe :)
 Wasze pomysły proszę przesyłać na adres E-mail
niebieskanoc@gmail.com 
Zależy mi,aby pomysły nie były pisane w komentarzach (ze względu na innych czytelników, którym nie odbiorę frajdy niewiedzy) odpowiadam na wszelkie maile i nie gardzę zwykłą rozmową w celu poznania mnie. Przypominam- pytania śmiało zadawajcie w etykiecie "Moje opinie" lub pod tym wpisem. Przypominam każdy może zadawać pytania anonimowo :) 
I oczywiście czym byłby ten post bez Żółwi? Zobaczcie co udało mi się zdobyć w kiosku :3
Trening był jednak przydatny! Trzymajcie za mnie kciuki na jutrzejszym meczu!
Pozdrawiam :)
Do-za-piszenia :3 
~~Nighty

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 4

Odetchnęłam głęboko, lecz po chwili musiałam dalej biec. Walczyłam z mutantami-żółwiami już ponad dwie godziny. Byłam totalnie zmęczona. Obok mojej głowy przeleciało właśnie sai. W oddali usłyszałam "Raph nie rzucaj bronią!". Sztylet wbił się w ścianę budynku, a wojownik podbiegł do niego i bez problemu go wyjął. Zeskoczyłam na ulice i uniknęłam zamachu katany. Wypuściłam powietrze z płuc i odetchnęłam. To nie była równa walka, mieli przewagę lecz nie dawałam się pokonać. Kiedy najmniejszy z ninja przypuścił atak, zabrałam mu broń, prostym ruchem nadgarstka.
-Hej, bawiłam się w tym w przedszkolu! Jak to szło..-głośno pomyślałam
-To nie skakanka, tylko japońska broń -krzyknął ten z kijaszkiem- Jest niebezpieczna!
Zakręciłam Nun z czego powstał mały wiatraczek. Umiałam tym walczyć, mieliśmy je na treningu. Ta broń nie była tak dobra jak japoński miecz, ale zawsze to coś. Poluzowałam łańcuch i przeskoczyłam go jak w skakance, robiąc jednocześnie salto do tyłu. Efekt był taki, że żółw w fioletowej opasce oberwał i podleciał do tyłu. Przywalił w stojący nieopodal śmietnik, zamykając jego klapę. Rozbawił mnie ten widok. Schowałam broń żółwia do torby. Straciłam czujność. Czerwony przejął walkę, sprzedając mi niezłego kopa w plecy. uderzenie było tak silne, że przywaliłam głową w ścianę. Instynktownie złapałam ręką za obolałe miejsce. Rana nie była rozległa, więc tylko rozmazałam krew na palcach. Zatamowałam krwawienie ręką, po czym odwróciłam się do wroga. Oddychał ciężko i najwyraźniej trochę się uspokoił. Dostrzegłam jego jasno-zielone tęczówki. Wstałam do pionu przytrzymując się ściany, w którą przywaliłam. W głowie huczało mi od bólu, a zapach mojej krwi przyprawiał mnie o mdłości. Nie zamierzałam się poddać, ja nigdy się nie poddaje. Ból rozrywał mi czaszkę, muszę to szybko opatrzyć. Cztery pary oczu wpatrywały się we mnie z ciekawością. Wiedzieli że nie mam z nimi szans, a przynajmniej nie z rozbitą głową.
-Oddaj kamień a puścimy cię wolno
-Po co wam ten klejnot? -spytałam z wyraźnym osłabieniem
-To nie jest zwykły klejnot, tylko potężna dawka energii słonecznej z innego wymiaru! Stanowi zagrożenie dla miasta!-dodał żółw w fioletowej bandamie
Inny wymiar? Zagrożenie?Więc to nie zwykła błyskotka? Szef pewnie o tym nie wie. No bo po co mu jakieś kamienie z końca wszechświata? W głowie kłębiło mi się mnóstwo pytań. Jak oni mogą żyć? Z kim walczą? To ja oberwę jeśli im to oddam. Nie mogę na to pozwolić. Za mną była ściana, a po prawej oparty o ścianę motocykl. Jeśli nie działa będę w niezłym bagnie. Koło mutantów znajdowała się jakaś rura. Przypominała rury z gazem, więc nie zastanawiałam się dług tylko wymierzyłam w nią nożem. Szybko zrobiłam parę bolesnych kroków i wsiadłam na motor. Ruszyłam i skręciłam w pierwszą lepszą uliczkę. Za sobą słyszałam kaszel mutantów. Odetchnęłam głęboko. Udało mi się uciec.
***
Po powrocie do domu odpoczęłam i odkaziłam ranę na głowie. Przecięcie nie było takie wielkie, jedynie guz strasznie bolał. Wyglądało to tak jakbym miała wypadek samochodowy czy coś w tym stylu. Przynajmniej nikt nie pomyśli że walczyłam. Wstałam i rozejrzałam się po kuchni, w której siedziałam. Mieszkanie nie było za duże, było w sam raz. Mały pokój, kuchnia i łazienka. Byłam zadowolona dopóki Szef za to płacił. Ale nie na długo. Nigdy nie był dla mnie łaskawy, to niby czemu teraz miałby się zmienić. Jeśli nie przyniosę rezultatów zbije mnie na kwaśne jabłko. Klejnot miałam oddać dopiero jutro, więc miałam jeszcze czas na własne zachcianki. Schowałam klejnocik do kieszeni, gdzie był bezpieczny. Kot nosi diamenty w kieszeni? Nikt się nie domyśli. Narzuciłam kurtkę na ramiona i chwyciłam w dłoń Nunchaku. Czas oddać zgubę- powiedziałam sama do siebie i ruszyłam na zwiad.
***
-W kółko to samo! jest dobrze, ale tamci zawsze muszą mnie wkurzyć!
-Problemy z agresją? Kto tu ma problemy z agresją!
Czerwony kopnął śmietnik i oparł się głową o ścianę. Osunął się na ziemię i usiadł. Śledziłam go od dobrych 20 minut, w sumie nie miałam nic innego do roboty. Mogłabym powalczyć trochę z mutantem, czemu nie. W końcu jakoś bym się rozerwała, a walka jest całkiem równa. Złapałam się za rozciętą głowę. No może nie całkiem równa. Zeskoczyłam po cichu z budynku. Podeszłam żółwia od tyłu.
-Dlaczego oni nic nie czają!
-Bo to bracia, bracia nigdy nic nie czają- odezwałam się
Żółw jakby oblany zimną wodą, szybko wstał i wyjął sai.
-To znowu ty! Za słabo ci przywaliłem? 
-Ciekawe jak ty poradziłbyś sobie w grze jeden na cztery!
-Więc przyszłaś na rewanż? 
-Właściwie to nie - rzuciłam mutantowi Nunchaku- Chciałam to oddać
Żółw chwilę się zastanawiał, po czym schował Nun za pasek czy cokolwiek to było.
-Właściwie to skąd wiesz, że to moi bracia?
-Tylko rodzina potrafi tak wkurzać. Dobrze że jestem jedynaczką.
Nie widziałam dokładnie jego twarzy, ale zauważyłam że się uśmiechnął. Gdyby nie patrzeć był całkiem spoko, oprócz tego że był mutantem.
-Śledziłaś mnie tylko po to, żeby oddać mi broń mojego brata? Coś ci nie wierze.
-Chce się dowiedzieć o co chodzi z tym kamieniem i czemu mam go oddać
Zielonooki chwilę się zastanawiał po czym znowu sie uśmiechnął
-Zróbmy tak. Urządzimy sobie mały sparing. Jeśli wygrasz opowiem ci o kamieniu, a jeśli przegrasz to oddasz mi kamień
-Zgoda- odpowiedziałam bez wahania
*************************
Myślę że śmiało moge powiedzieć, że rozdział wstawiłam jeszcze dzisiaj dla pewnej fanki. Ta osoba zapewne wiem o kim mówię :) Więc jak, podoba się?
Proszę każdego który to przeczyta o zostawienie opinii (chociażby krótkiej) w komentarzu
Pozdrawiam
~~Nighty

środa, 18 lutego 2015

Rozdział 3

Podrzuciłam w ręku klucze do mojego mieszkania. Tak! Szef dał mi własne mieszkanie! Spodziewałam się dziury ze szczurami, ale sam fakt że mam gdzie mieszkać. Dziwne. Nigdy nie dał mi kluczy, sama musiałam je zdobyć, albo spać w opuszczonych budynkach. Schowałam przedmiot do kieszeni obcisłych spodni. Byłam już gotowa na pierwszą misję. Ubrana byłam na czarno, a włosy zwiały mi bezwładnie na ramiona. Dawały mi pewien rodzaj osłony, przed ewentualnym rozpoznaniem. Stałam na budynku mieszkalnego. Za chwilę miałam ruszyć na pierwszą misję w tym mieście. Z niecierpliwości wyjęłam mały nożyk i zaczęłam obracać go w palcach. Nie dostawałam broni od Szefa, musiałam sama ją zdobywać. Usłyszałam ciche pikanie nadajnika na moim nadgarstku. Schowałam broń do tylnej kieszeni na udzie. Co jak co ale strój dostałam niesamowity. W końcu byłam niezła. Otworzyłam wiadomość. Mój cel znajdował się na ulicy 6, w budynku numer 3. Nie było w nim zbyt dużo ochroniarzy. Łatwizna - uśmiechnęłam się pod nosem. Miałam zdobyć pewny stary klejnot, który znajdował się w muzeum. Był warty kupę szmalu. Wyłączyłam nadajnik i ruszyłam w drogę.
***
Do muzeum weszłam przez okno. Chyba pobiłam rekord w zbiciu szyby najciszej jak się da. Ochrona wyglądała jak po przebiegnięciu maratonu. ludzie snuli się po budynku, czasami sprawdzając czy aby na pewno jest po północy. Potem smętnie schodzili na parter, a po kilku minutach wracali z kolejną kawą w ręku. Minęłam pomieszczenie z gustownymi obrazami i przywarłam do następnej ściany.  Poczekałam aż śpiący facet odejdzie, abym mogła zacząć. Wokół klejnotu nie było nawet alarmu wykrywającego, najwyraźniej nikt tutaj nie kradł. Szkoda, lubię konkurencję. Zdjęłam szklaną pokrywkę gabloty i ostrożnie wyjęłam z niej kryształ. Był bladozielony i połyskiwał w świetle księżyca. Schowałam zdobycz do torby i podłożyłam zwykły kamień, o podobnym kształcie. Do rana nikt się o tym nie dowie. Jak zajęłam się kamerami? Pod obraz podłożyłam zdjęcia z wczorajszej nocy. Muzeum miało słaby system ochrony. Dziwne że wcześniej nic stąd nie ukradziono. Mój plan był łatwy. Wziąć klejnot i uciec. Jednak okazało się, że miasto nie jest takie bezbronne..
***
Nie dane mi było spokojnie uciec. Na dachu 3 przecznice dalej spotkałam ich. Zatrzymałam się i odwróciłam. W oddali widziałam 4 zbliżające się sylwetki. Były jakieś dziwne. Tak jakby..to nie byli ludzie. Moja twarz zrobiła się biała, a ja przygryzłam wargi. Od dziecka bałam się nie-ludzi. Demony, duchy, mutanty - nawiedzały mnie w najgorszych koszmarach. Ale teraz nie dam się pokonać. Wyjęłam zza uda nóż. Cztery sylwetki były już tylko budynek przede mną. Przeskoczyły na dach i zatrzymały się, odcinając mi drogę.  Chyba zwariowałam..Przede mną stały ogromne..żółwie? Na oczach miały bandamy, a w ręku japońską broń. Cofnęłam się o krok. Nigdy nie widziałam czegoś takiego. To byli mutanci, ale..nie wyglądali aż tak źle. Zawsze śniły mi się stwory z wystającymi żyłami i potwornym spojrzeniem. Tutaj było inaczej. Czułam że nie chcą nie zabić. A przynajmniej nie trójka z nich. To ostatni stanowił zagrożenie i dawkę zabawy. Czułam jego gniew, to jak ściskał w pięściach dwa sztylety sai. Oczy miał owiązane czerwoną bandamą z poniszczonymi końcami. Odezwał się jako pierwszy.
-Donnie mówiłeś że to klan stopy! To zwykła złodziejka!
Zwykła złodziejka? Nie dam się obrażać. A tym bardziej zielonemu mutantowi!
-Uspokój się Raph! Przynajmniej nie dopuścimy do kradzieży - odezwał się ten w niebieskim, po czym zwrócił się do mnie - Oddaj kamień
-Sami go sobie weźcie - nie oddałabym nawet ziarenka piasku, chcąc zrobić im na złość 
-Nie chcemy Cię skrzywdzić- gadał dalej
-Szkoda, zapowiadało się naprawdę ciekawie..
-Dosyć! -krzyknął ten w czerwonym i rzucił się na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam z nim walczyć. Wymierzył we mnie sai, a ja szybko zrobiłam salto, unikając bólu. 
************************************
Czasami będę używała kolorystyki, abyście mogli odróżnić kto co mówi. Sama nie przepadam za tym sposobem, ale no cóż..Tak będzie przynajmniej łatwiej, no więc:
Leonardo
Raphael
Donatello
Michelangelo
Jess
Jak wrażenia? Proszę komentujcie >.<