Podrzuciłam w ręku klucze do mojego mieszkania. Tak! Szef dał mi własne mieszkanie! Spodziewałam się dziury ze szczurami, ale sam fakt że mam gdzie mieszkać. Dziwne. Nigdy nie dał mi kluczy, sama musiałam je zdobyć, albo spać w opuszczonych budynkach. Schowałam przedmiot do kieszeni obcisłych spodni. Byłam już gotowa na pierwszą misję. Ubrana byłam na czarno, a włosy zwiały mi bezwładnie na ramiona. Dawały mi pewien rodzaj osłony, przed ewentualnym rozpoznaniem. Stałam na budynku mieszkalnego. Za chwilę miałam ruszyć na pierwszą misję w tym mieście. Z niecierpliwości wyjęłam mały nożyk i zaczęłam obracać go w palcach. Nie dostawałam broni od Szefa, musiałam sama ją zdobywać. Usłyszałam ciche pikanie nadajnika na moim nadgarstku. Schowałam broń do tylnej kieszeni na udzie. Co jak co ale strój dostałam niesamowity. W końcu byłam niezła. Otworzyłam wiadomość. Mój cel znajdował się na ulicy 6, w budynku numer 3. Nie było w nim zbyt dużo ochroniarzy. Łatwizna - uśmiechnęłam się pod nosem. Miałam zdobyć pewny stary klejnot, który znajdował się w muzeum. Był warty kupę szmalu. Wyłączyłam nadajnik i ruszyłam w drogę.
***
Do muzeum weszłam przez okno. Chyba pobiłam rekord w zbiciu szyby najciszej jak się da. Ochrona wyglądała jak po przebiegnięciu maratonu. ludzie snuli się po budynku, czasami sprawdzając czy aby na pewno jest po północy. Potem smętnie schodzili na parter, a po kilku minutach wracali z kolejną kawą w ręku. Minęłam pomieszczenie z gustownymi obrazami i przywarłam do następnej ściany. Poczekałam aż śpiący facet odejdzie, abym mogła zacząć. Wokół klejnotu nie było nawet alarmu wykrywającego, najwyraźniej nikt tutaj nie kradł. Szkoda, lubię konkurencję. Zdjęłam szklaną pokrywkę gabloty i ostrożnie wyjęłam z niej kryształ. Był bladozielony i połyskiwał w świetle księżyca. Schowałam zdobycz do torby i podłożyłam zwykły kamień, o podobnym kształcie. Do rana nikt się o tym nie dowie. Jak zajęłam się kamerami? Pod obraz podłożyłam zdjęcia z wczorajszej nocy. Muzeum miało słaby system ochrony. Dziwne że wcześniej nic stąd nie ukradziono. Mój plan był łatwy. Wziąć klejnot i uciec. Jednak okazało się, że miasto nie jest takie bezbronne..
***
Nie dane mi było spokojnie uciec. Na dachu 3 przecznice dalej spotkałam ich. Zatrzymałam się i odwróciłam. W oddali widziałam 4 zbliżające się sylwetki. Były jakieś dziwne. Tak jakby..to nie byli ludzie. Moja twarz zrobiła się biała, a ja przygryzłam wargi. Od dziecka bałam się nie-ludzi. Demony, duchy, mutanty - nawiedzały mnie w najgorszych koszmarach. Ale teraz nie dam się pokonać. Wyjęłam zza uda nóż. Cztery sylwetki były już tylko budynek przede mną. Przeskoczyły na dach i zatrzymały się, odcinając mi drogę. Chyba zwariowałam..Przede mną stały ogromne..żółwie? Na oczach miały bandamy, a w ręku japońską broń. Cofnęłam się o krok. Nigdy nie widziałam czegoś takiego. To byli mutanci, ale..nie wyglądali aż tak źle. Zawsze śniły mi się stwory z wystającymi żyłami i potwornym spojrzeniem. Tutaj było inaczej. Czułam że nie chcą nie zabić. A przynajmniej nie trójka z nich. To ostatni stanowił zagrożenie i dawkę zabawy. Czułam jego gniew, to jak ściskał w pięściach dwa sztylety sai. Oczy miał owiązane czerwoną bandamą z poniszczonymi końcami. Odezwał się jako pierwszy.
-Donnie mówiłeś że to klan stopy! To zwykła złodziejka!
Zwykła złodziejka? Nie dam się obrażać. A tym bardziej zielonemu mutantowi!
-Uspokój się Raph! Przynajmniej nie dopuścimy do kradzieży - odezwał się ten w niebieskim, po czym zwrócił się do mnie - Oddaj kamień
-Sami go sobie weźcie - nie oddałabym nawet ziarenka piasku, chcąc zrobić im na złość
-Nie chcemy Cię skrzywdzić- gadał dalej
-Szkoda, zapowiadało się naprawdę ciekawie..
-Dosyć! -krzyknął ten w czerwonym i rzucił się na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam z nim walczyć. Wymierzył we mnie sai, a ja szybko zrobiłam salto, unikając bólu.
************************************
Czasami będę używała kolorystyki, abyście mogli odróżnić kto co mówi. Sama nie przepadam za tym sposobem, ale no cóż..Tak będzie przynajmniej łatwiej, no więc:
Leonardo
Raphael
Donatello
Michelangelo
Jess
Jak wrażenia? Proszę komentujcie >.<
Jesteś niesamowita! Kiedy kolejny rozdział bo nie mogę się doczekać ich starcia oraz przyszłych losów bohaterki.
OdpowiedzUsuńDziękuję i przepraszam że musiałaś sie o to pytać na blogu innej osoby. Moje powiadomienie o nowym komentarzu jeszcze nie dotarło :\ Rozdział pojawi się jutro między godziną 11-13 albo po godzinie 16 (mam treningi) Całkiem możliwe że skończę jeszcze dzisiaj :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą sprawdziłam inne twoje blogi i już z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział z the fastes girl.
OdpowiedzUsuńMiło słyszeć że spodobało się kolejne opowiadanie :) A tak poza tym..lubisz lody czekoladowe? :3
Usuń~~Nighty